wtorek, 8 lipca 2014

Rozdział 3.

Matthew Espinosa kuzynem mojej sąsiadki. No nieźle.
Myślałam, że takie rzeczy zdarzają się tylko w filmach. Widocznie się myliłam.
Matt chodził po salonie tam i z powrotem, a kiedy zgodziłam się na jego propozycję, wyszedł z pokoju.
-Mówiłam, że przystojny. - Christine szczerzy się do mnie w uśmiechu, pokazując równy rząd śnieżnobiałych zębów. - Gdybyś mogła zobaczyć własną minę, kiedy do ciebie mówił - zachodzi się śmiechem.
-Christine, proszę cię. Nie każdy przystojny chłopak od razu musi stawać się obiektem moich westchnień.
-No tak, nie każdy. Ale Matthew jest niezły, nie próbuj zaprzeczać bo i tak ci nie uwierzę. Twoja mimika mówi sama za siebie - Hathaway przybrała teraz ton głosu eksperta.
-Wiesz, zaczynam myśleć, że chcesz mnie w nim rozkochać. - Mierzę ją przenikliwym spojrzeniem, na co ona tylko się śmieje.
-Jeśli nie Matthew, to jego kolega na pewno przyciągnie twoją uwagę.
Już chcę jej coś odpowiedzieć, gdy do pomieszczenia wraca blondyn niosąc tacę z trzema kawami i kawałkami ciasta.
Muszę przyznać, zauroczyło mnie to.
-Dziękuję kochaniutki, ale muszę coś załatwić. - Christine powoli wstaje z kanapy i podpierając się na kulach, kuśtyka w stronę wyjścia. - Zostawiam was samych. - Dodaje, zanim znika.
Między nami zalega niezręczna cisza. Nie mam pojęcia co powiedzieć, czuję jak moje policzki płoną. Zamorduję ją.
-Nie słuchaj jej, czasami gada głupoty. - Jestem mu wdzięczna, że przerywa milczenie.
-Przyzwyczaiłam się. - Desperacko próbuję odpowiedzieć cokolwiek, byle tylko utrzymać rozmowę.
-Jak tam twoje śmieci? - śmieje się. Gdyby nie fakt, że on też próbuje znaleźć jakiś temat, poczułabym się urażona.
-Ej, czy teraz będziesz kojarzyć mnie tylko z tego? - sapię.
-Oczywiście zaraz po tym, że wiesz.
Na początku nie rozumiem, ale potem przypominam sobie, co palnęłam, gdy otworzył mi drzwi. Ciekawe, czy domyślił się, o co tak naprawdę chodziło. I wtedy, jakby słyszał moje myśli, mówi:
-Wiesz, między innymi dlatego tu przyjechałem. Oprócz pomagania Christine, mogę choć na chwilę odpocząć od sławy - wyznaje cicho. Robi mi się ciepło na sercu, że pomimo tego, że go rozpoznałam, ufa mi na tyle, by to powiedzieć.
-Myślałam, że to lubisz - nie kryję zdziwienia.
-Uwielbiam - odpowiada szczerze. - Ale po jakimś czasie masz dość ciągłej presji i potrzebujesz odpoczynku.
-Rozumiem. - Przytakuję. - To znaczy nigdy nie miałam tak jak ty. I raczej nigdy nie dowiem się, jak to jest. Ale staram się to sobie wyobrazić.
Nadal nie do końca dochodzi do mnie, z kim rozmawiam. Dziwi samą mnie fakt, jak spokojnie obok niego siedzę i nie piszczę. Jeszcze wczoraj, gdyby ktoś powiedział mi, że będę rozmawiać z Mattem jak ze starym kumplem, pomyślałabym, że oszalał. Tymczasem to dzieje się naprawdę, wbrew temu, jak bardzo wydaje się to nierealne.
-Więc ile razy do tej pory tu byłeś? - pytam.
-Nie dużo. W większości kiedy jeszcze byłem mały - wzdycha. - Ale wiesz, jakoś nigdy nie widziałem, żeby Anna Nolan miała córkę...
-Nie jestem jej córką. To moja ciotka.
-Oh - wydaje się być zaskoczony. - Dlaczego zamieszkałaś akurat tu, w tak małym mieście na końcu świata?
-Ciocia Anna jest jedyną bliską mi osobą, żyjącą na tym świecie. - Nagle poczułam potrzebę powiedzenia mu tego. - Moi rodzice i brat zginęli rok temu.
Matt nie mówi nic, nie pyta, tylko milczy. Jestem mu za to ogromnie wdzięczna.
-Więc nic dziwnego, że nigdy wcześniej cię tu nie widziałem - odzywa się po jakimś czasie.
-Wiesz, cieszę się, że cię poznałam. - Uśmiecham się leciutko.
-Nie, to ja się cieszę - zaprzecza - że w końcu spotkałem kogoś, kto mnie rozumie i z kim mogę swobodnie pogadać.
I może powiedziałby coś jeszcze, gdyby nie to, że do pokoju wróciła Christine.
-Coś mnie ominęło? - pyta.
-Niewiele - mówi ze śmiechem Matt.
-A właściwie to nic - dodaję takim samym tonem, a wtedy spoglądamy na siebie i jednocześnie wybuchamy śmiechem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz